środa, 18 września 2013

12. dzień: 19 km. DNF is no option in Berlin

Dzisiaj w ramach przygotowań przedstartowych skupiłam się na... swojej głowie. Ale tym razem nie chodzi o fryzurę;) Zdaję sobie sprawę, że praca nad psychiką to ważny element planu treningowego. Te wszystkie treningi, starty (aż 22 wyścigi w tym roku!) teoretycznie powinny dać mi poczucie spokoju na Berlin, bo naprawdę dużo zrobiłam. Tak to już jednak działa, że im bliżej wyjazdu, tym więcej wątpliwości mnie nachodzi. A nie chciałabym potem płakać, że poddałam się psychicznie, zanim wycisnęłam wszystko co mogłam z moich nóg i serca;)
Trasa po wale wzdłuż Ks. Józefa
Co zatem pomaga mi w pracy nad swoją głową? Po pierwsze, udany trening. Zrobiłam dzisiaj "symulację wyścigu" (bieganie po płaskim asfalcie). Wyszło bardzo fajnie, na luzie, w drugą strefę pracy serca wbiegłam dopiero na 4. kilometrze, bardzo równe tempo oprócz ostatniego kilometra, na którym mocno przyspieszyłam. Wprawdzie mój organizm próbował wykręcić się od tego treningu różnymi fałszywymi sygnałami (a to coś w kolanie, a to zakłuło w łydce, a to ucisnęło w brzuchu...), ale opanowałam to:)
Te 4kg śliwek zamienię w powidła (c) 250dni
Po drugie, kontrola nad detalami i ich przygotowanie. Do masła orzechowego, które zrobiłam kilka dni temu, usmażyłam (a właściwie upiekłam) powidła - będę miała idealny zestaw do kanapek przedstartowych. Pojechałam do sklepu biegacza po zapas vitargo i żelków nutrend. Przeczytałam broszurki z Berlina bardzo dokładnie i wracam do nich raz po raz.
Po trzecie, budujące przykłady z życia. Nie powstrzymałam się też przed odrobiną magii i poklikałam w różne kalkulatory maratońskie, które wróżą wynik z krótszych dystansów. Prognozy z nich są wręcz niewiarygodnie dobre:)