czwartek, 30 maja 2013

123. dzień: 21 km. "Bardzo obciążający trening"


Padało i padało. Całe popołudnie nerwowo wyglądałam za okno. Dopiero po 19. oceniłam, że można by spróbować trasę tyniecką - przecież asfalt na wale dość szybko wysycha. I faktycznie tak było:) Powietrze wilgotne, chłodne. 

Czułam dzisiaj moc:) Aż się zastanawiałam, skąd... Wyspana, po lekkim obiedzie, przez ostatnie kilka dni nie miałam ciężkich treningów. Może stąd;) A moc była dzisiaj potrzebna. "Stos wodorowy jest to bardzo obciążający trening, który powoduje wysoki poziom zakwaszenia" [cyt. za Joe Friel, "Trening z pulsometrem"]. To zdanie, jak i dalszy opis, nie wróżą nic przyjemnego;) A jednak lubię tego typu treningi, bo... są krótkie:) 

Trasa tyniecka, zapada zmierzch. (c) 250dni

Trening robi się po porządnej, mocnej rozgrzewce, i składa się z 2 - 3 setów. W jednym secie są 4 interwały, gdzie sprint na maxa trwa 20 - 40 sekund, a odpoczynek 20 sekund (to żaden odpoczynek, ledwo można splunąć...). Pomiędzy setami robi się 5-minutowe przerwy regeneracyjne, co bynajmniej nie oznacza leżenia na trawie;) Zgodnie z instrukcją, odpoczynek po takim treningu powinien trwać nawet 3 dni. To druga zaleta takich treningów - zalecany długi odpoczynek;)


Przekąska regeneracyjna:) (c) 250dni
W ramach odpoczynku, urządziłam sobie gorącą kąpiel z 1kg soli morskiej:) Oraz - jak zazwyczaj po ciężkich treningach - pochłonęłam mój ulubiony mix potreningowy, czyli porcję ciepłego koktajlu białkowego z rodzynkami:)

Ostatecznie, wcale nie jestem przekonana, czy dałam z siebie 100%. Jakoś nie chciało mi się wymiotować... a tego należało się spodziewać, zgodnie z opisem treningu;)