niedziela, 25 sierpnia 2013

36. dzień: 21 km. Perła (hodowlana) z Zawoi

Trasa półmaratonu Perły Małopolski
Jak powszechnie wiadomo, perły występują w wersji dzikiej lub hodowlanej. Moją dzisiejszą Perłę z pewnością wyhodowałam sobie sama. Perłę z Zawoi, czyli prawdziwie górski półmaraton:) Chociaż im bliżej 25 sierpnia, tym bardziej nachodziła mnie myśl, czy ten start nie jest przypadkiem przerostem mojej "zachłanności" treningowej i ambicji... Wczoraj przed snem dokładnie przyjrzałam się mapie i profilowi trasy. Uporządkowałam myśli.
Na starcie w Zawoi (c) Perły Małopolski
 Wyznaczyłam sobie zadanie: ten start miał mi pomóc dopracować najlepszy sposób odżywiania i nawadniania, przed startem oraz w trakcie biegu. Na tym miałam się dzisiaj skupić. Opracowałam też sobie konkretne cele na wszystkie odcinki trasy: na początkowych 3 km asfaltu pobiec spokojnie; tam gdzie pod górkę nie szarpać się biegiem lecz żwawo maszerować mocnym, długim krokiem; na wypłaszczeniach nie marudzić i biec równo; na zbiegach zadbać o efektywną technikę i wykorzystać power w nogach; na ostatnich kilometrach z górki przyspieszyć, obiecałam sobie, że postaram się wtedy powyprzedzać ile tylko się będzie dało; a na koniec finisz, który ma wyglądać jak wygrana na 400m;) Strategia: na linii startu raczej obstawiam tyły,  zawsze to milej kogoś wyprzedzić, jeżeli będzie możliwe, niż być od początku wyprzedzanym (nie sprawdzi się jednak, gdy na starcie jest tłok jak w Berlinie).
Na trasie w Zawoi (c) Perły Małopolski
Jak powszechnie wiadomo, perły hodowlane - w przeciwieństwie do tych dzikich - są idealnie gładkie. Moja dzisiejsza Perła właściwie bez skaz: nic mi nie dokuczyło, nie popełniłam żadnych błędów. Na starcie byłam wyjątkowo spokojna. Wszystko ułożyło się zgodnie z  planem. Nie licząc niespakowanych ulubionych skarpet do biegania:/
Muszę wyrazić swój zachwyt trasą! 21 kilometrów po górskich stokach oraz lasach wokół Zawoi oceniam na 5+, widać że starannie przemyślane. Mieliśmy i chłodny cień lasu, i żar słońca z orzeźwiającym wiatrem na otwartych przestrzeniach. O nawierzchni można by napisać doktorat, dreptaliśmy po wszelkich możliwych odmianach ścieżek. Trawa, korzenie, szyszki, luźne kamienie, potok płynący ścieżką, stokówka, nawet trochę błota było. Chociaż w biegu trzeba przede wszystkim patrzeć pod nogi, to dostrzegłam też przecudowne widoki. Dla mnie najpiękniejszy był ten na zbiegu przez Halę Kamińskiego (z "agrafką", ok. 15 km): dla takich chwil warto biegać w górach! Lokalna fauna dopisała nie tylko na medalach: mijaliśmy ogromne stado owiec, a widok nastroszonych indyków, które "dodają motywacji" biegaczowi przede mną, bezcenny;)
Na trasie w Zawoi (c) Perły Małopolski
Bardzo się cieszę z tego biegu. Przede wszystkim dlatego, że miałam tyle frajdy z biegania kosztem tak niewielkiego wysiłku;) Nie, żebym się nie męczyła na podejściach, ale po prostu byłam przygotowana, że tam będą. Skupiałam się na każdym kroku podejścia, żeby się nie obijać, jak najlepiej układać stopy, nie marnować energii na drobienie kroczków. Strategia sprawdziła się, wyprzedzałam nie tylko na moich ulubionych trudnych i stromych zbiegach, ale również na odcinkach pod górkę (tym sama siebie zaskoczyłam). Wymijanie każdego biegacza, uzbrojonego w wypasione buty górskie, compressporty i podobne gadżety oznacza +10 do poczucia samozachwytu;) A na ostatnim zbiegu to dopiero się działo: doganiałam i wyprzedzałam wszystkich, kogo tylko dostrzegłam na horyzoncie:)  Niesamowite jest to, że czas i kilometry na biegach górskich upływają zupełnie inaczej, niż na asfalcie. Szybciej,  wbrew pozorom!
 
Na trasie w Zawoi (c) Perły Małopolski
Lekcje na przyszłość. # 1. Jedzenie. Przygotowanie od co najmniej 48 godzin przed startem. Budowanie glikogenu, częste małe posiłki mocno węglowodanowe, wyłącznie potrawy lekkostrawne, np. kluseczki ziemniaczane z serem. Całkowite wyeliminowanie składników, które mogą spowodować problemy, na długiej liście są m.in. jabłka, winogrona, cebula, papryka, steki. Ostatni posiłek 2,5 - 3 godziny przed startem (tym razem kasza jaglana z jogurtem i brzoskwiniami, z odrobiną wiórków kokosowych; 2 godziny przed startem to trochę za późno). Potem już tylko żelki, ew. kawałek banana. Nie chciało mi się dzisiaj jeść, ale wciągnęłam trochę żelka nutrend 15' przed startem, a resztę - żeby się nie znarnowało, bo to większa saszetka - gdzieś na 13 km. I to był strzał w dziesiątkę. Nie będę wnikać, czy to działanie żelka czy efektu na psychice, ale końcówka wyszła wyśmienicie:)
Ja na trasie w Zawoi (c) Perły Małopolski
# 2. Nawadnianie. Cały dzień przed startem zadbać o picie, szczególnie napojów ze składnikami odżywczymi (woda wysoko zmineralizowana, sok pomidorowy czy owocowy, czarna herbata z malinami). Na godzinę przed startem zasady się zmieniają: picie to już wyłącznie izotonik (im dłuższy wysiłek - tym bardziej rozcieńczony), popijany po odrobince. Dopracowałam dzisiaj rano proporcje domowego izotonika na bazie miodu, chociaż pierwsza porcja wylądowała w zlewie z powodu przesolenia:/ Na trasie zużyłam nie więcej niż 3/4 l z camelbaka, wciągając 2-3 łyczki nie rzadziej niż co 2 km. Nie toleruję wody podczas biegu, zwłaszcza w większej ilości. Skorzystałam jednak z trzeciego punktu odżywczego: złapałam 2 kubeczki z wodą, jednym przepłukałam sobie usta po żelku, a drugi wylałam sobie na głowę. Warto też przygotować zapas napojów na "po biegu".  
Na trasie w Zawoi (c) Perły Małopolski
# 3. Siła przyciągania trawnika? Gdzieś na 17 kilometrze, po ostatnim ostrym podejściu, kątem oka zauważyłam na łuku trasy piękną zieleń trawy. Skojarzenie z Silesią: tam na 19 km zamarzyło mi się położyć się na trawie, i wtedy nastąpił kryzys. Żeby mi się dzisiaj to nie powtórzyło, przypomniałam sobie, że tuż za metą, pod kościołem, jest idealnie zadbany trawnik... Wmówiłam sobie, że spieszy mi się właśnie do tego trawnika... zadziałało! Rzucić się na ten trawnik za metą - to była najlepsza nagroda:)
# 4. Wizualizacja detali bardzo mi pomaga. Wieczorem, leżąc w łóżku przed zaśnięciem wyobrażałam sobie, jak będę się czuła i co będę robiła, myślała na trasie. Bardzo precyzyjnie rozpracowałam sobie cele na ten start. Efekt: nie stresowałam się ani przed zawodami, ani pędząc do mety:)
# 5. Muzyka. Na asfalt zabieram mp3, a na leśne biegi nie. Dzisiaj nie tylko chłonęłam wszystkimi zmysłami górskie klimaty, ale też intensywnie zagadywałam uczestników i wolontariuszy po drodze (to po tym żelku?;)) Gdybym miała  dopasować do tego biegu jakiś podkład muzyczny, to może to albo to.

Więcej newsów i fotek z Pereł na fejsie. A to filmik od beskid.tv: