niedziela, 4 sierpnia 2013

57. dzień: 49 km. A miał być odpoczynek

Niebo nad Kolną (c) 250dni
Po wczorajszym wieczornym intensywnym treningu w górach, na dzisiaj wyznaczyłam sobie tylko bardzo krótki, ale za to mocny (na progu LT) trening na rolkach. Jak postanowiłam, tak zrobiłam: 33', na odcinku trasy tynieckiej od Kolnej w kierunku centrum (czyli jak zwykle), max. tętno 5.0 strefy czyli próg mleczanowy zaliczony. I mogłam na tym poprzestać, ale coś mnie podkusiło, żeby jeszcze się wybrać na przejażdżkę rowerową. Jakoś tak mi pasowało, żeby się jeszcze trochę przed południem poruszać, skoro czeka mnie popołudniu kilka godzin siedzenia w pociągu. No i jeszcze ta próżna myśl, że przed rolkowym Beach Party (to już w sobotę!) wypadało by sobie brzuszek nieco opalić, który słońca jeszcze w tym roku nie widział. Refleksja, że na rowerze może być to trudne, przyszła za późno;)  
Trasa tyniecka, Przegorzały (c) 250dni
Chyba odczułam dzisiaj nieco zmęczenia na tych treningach. Tylko nie wiem, czy to przez ten silny wiatr? Za mało węglowodanów na śniadanie? Za krótki sen? Upały? Wczorajsze wieczorne bieganie po beskidzkich szlakach?
W ogóle to cały ten tydzień miał być lżejszy, przede wszystkim pod względem objętości treningów. Coś mi ten plan nie wyszedł: więcej kilometrów, więcej godzin, więcej zużytych kalorii. No niedobrze. Można powiedzieć "na szczęście" nie zabrałam ze sobą na wyjazd rolek, tylko buty do biegania. Powinnam te "nadwyżki" zbilansować przez najbliższe dwa dni. Obiecuję:)