poniedziałek, 12 sierpnia 2013

49. dzień: 7 km. Poniedziałkowe rytuały

Bieganie w Bronowicach... (c) 250dni
Kolejny mocny tydzień treningowy został otwarty o zachodzie słońca: moja terenowa pętla "Podkowa" na rozgrzewkę (znowu na niższym tętnie!!!), a w domu trochę ćwiczeń na jeżu, z taśmą, różne "brzuszki", co nieco co tam pamiętam z pilatesa, i duuużo rozciągania. Bardzo lubię taki tradycyjny już zestaw treningowy na początku tygodnia, rytuał można powiedzieć. Niestety brakuje mi pomysłów na sensowne ćwiczenia:/ Chyba nazwę rytuałem również to, że mylę się przy liczeniu powtórzeń poszczególnych ćwiczeń, jeżeli jest ich tylko więcej niż 20;) A najważniejszym rytuałem na otwarcie tygodnia jest planowanie.
I bieganie w Mydlnikach (c) 250dni
Wpisałam w tytule liczbę mniejszą niż 50 i już czuję napięcie przedstartowe. Z 250 dni, 80% przygotowań już za mną. Szybkie samokrytyczne podsumowanie: zaniedbałam niezbędną technikę jazdy na rolkach (zakręty, wskakiwanie do pociągu, przeszkody uliczne), nie zrealizowałam ani jednego naprawdę długiego wybiegania (moje dłuższe biegi to 20-22km). Niepokój. Porządkowałam dzisiaj plan treningowy na najbliższe tygodnie, wpisałam trzy starty w biegach górskich i wycieczki biegowe, nie jestem pewna czy to ma sens na tym etapie. Tak samo jak 1 lub 2 starty na 10 km. Poświęciłam temu planowi sporo czasu, a mam coraz więcej wątpliwości. Jak to zrobić, żeby wykorzystać te ostatnie tygodnie na maxa, i nie przegiąć.
Do tego nie mam butów do biegania po górskim terenie, nie mam dopasowanych rolek ani nawet nowych kółek. Za to nabyłam dzisiaj w Lidlu fantastyczne miękkie spodenki sportowe w kolorze różowym za jedyne 14zł99gr:)