sobota, 31 sierpnia 2013

30. dzień: 38 km. Biegiem przez Gorce

Trasa Gorce z Rzek przez Turbacz
W ten weekend, podobnie jak w następny, w moim planie treningowym małe zamieszanie: sobota zamieniona jest z niedzielą;) Oznacza to bieganie w sobotę, a rolki - w niedzielę.
Przy misce płatków z jogurtem na śniadanie zbierałam myśli: 1. Nie mogę się dzisiaj totalnie zamęczyć na treningu, bo jutro start w Pucharze Śląska. 2. Nie chce mi się biegać po asfalcie, te długie środy powinny wystarczyć. 3. Zakosztowałam ostatnio przyjemności z biegania w górskim terenie. 4. W Gorce mam dość dobry dojazd, jest tam pięknie i do tego fajnie się tam biega. Decyzja: po śniadaniu wyjazd na wycieczkę biegową w Gorce!
Szlak na Jaworzynkę (c) 250dni
Start na przełęczy Przysłop (cóż za oryginalna nazwa...), pomiędzy Lubomierzem a Szczawą (miejsce na mapie oznaczone nazwą Rzeki, na miejscu okazuje się że to nie osobna miejscowość, lecz przysiółek Lubomierza). Trasa: żółtym szlakiem przez Jaworzynkę, Gorc Troszacki, Kudłoń Czoło Turbacza aż do schroniska, powrót drugą stroną doliny Kamienicy: czerwonym przez Halę, zielonym przez Jaworzynę Kamienicką i Przysłop, a potem niebieskim przez Gorc i Gorc Kamienicki.
Szlak z Jaworzynki na Kudłoń (c) 250dni
Wycieczka wycieczką, ale trening sam się nie zrobi;) Zasady moich wycieczek biegowych są proste: nie patrzę na tempo (ale też się nie oszczędzam!), najważniejsze to cieszyć się okolicznościami przyrody. Zasadniczo nie ma odpoczynków, ewentualnie jedna przerwa w schronisku (jeżeli jest po drodze), a przystanki dopuszczam tylko te konieczne na zerknięcie na mapę, zrobienie fotki czy zjedzenie porcji leśnych owoców:) Dzisiaj umyśliłam sobie, że najważniejsze będą ostatnie kilometry biegania, chciałam zaobserwować własne samopoczucie mniej więcej od czwartej godziny wysiłku.
Gdzieś na żółtym szlaku na Turbacz (c) 250dni
To co napisałam brzmi tak sucho, a było fantastycznie! Trasę wybrałam idealną na taką wycieczkę. Po kilku minutach biegu zaczęło się ostre podejście na Jaworzynkę, dobrze przygotowanym szlakiem (dużo takich drewnianych schodków, jak na fotce). Mój wysiłek szybko został nagrodzony pięknymi panoramami z gorczańskich polan, które towarzyszyły mi od tego momentu niemalże na całej trasie. 
Początek jesieni w Gorcach(c) 250dni
Ścieżki w Gorcach są bardzo przyjemne do terenowego biegania, dużo miękkich odcinków przez polany. W kolorach lasu wyraźnie odznaczały się już jarzębiny, zastanawiałam się, czy by nie nazbierać trochę i zrobić powidła, ale chyba z parku narodowego nie można skarbów lasu ot tak wynosić...? Przepraszam turystów, których wystraszyłam na szlaku swoim niespodziewanym pojawieniem się tuż za ich plecami;) Zbieg od Kudłonia na Przełęcz Borek byłby jeszcze przyjemniejszy, gdyby nie wizja, że kolejne 300 m przewyższenia pod górę przede mną, które - o dziwo - poszło niespodziewanie gładko:)
Widok z Pustaka (c) 250dni
Tuż pod schroniskiem, przy szlaku dostrzegłam grupkę ludzi przy... stolikach. Aaa, przecież to dzisiaj Gorce Maraton! Za punktem odżywczym była dopiero pierwsza trójka, była to zatem niepowtarzalna okazja pokibicować zawodnikom na trasie. Miałam poczucie, że te moje oklaski dzisiaj dla nich to trochę  taka spłata długu wdzięczności wobec kibiców, których brawa uskrzydlały mnie nie raz podczas moich startów. 
Pod Czołem Turbacza (c) 250dni
Przez to wydarzenie zapomniałam już o podejściu do schroniska, i nie uzupełniłam picia w camelbaku:/ Po chwili odpoczynku przy punkcie, pobiegłam dalej przez Długą Halę, pod prąd maratonu, oklaskując kolejnych zawodników. Nawet się któryś zapytał, dlaczego biegnę w drugą stronę;)
Tuż przed deszczem w Gorcach (c) 250dni
Od rozejścia się szlaków było już pustawo, turystów jak na lekarstwo. Dziwne, jak na ostatni wakacyjny weekend. Na niebie kłębiło się coraz więcej ciemnych chmur, aż w końcu zaczęło padać. Nie miałam żadnego dodatkowego ubrania oprócz chusty na głowę, więc nie pozostało mi nic innego jak biec dalej, aby się nie wychłodzić zanadto. Schowałam tylko telefon do profesjonalnego pokrowca przeciwdeszczowego, czyli do foliowego woreczka;) Z satysfakcją zaobserwowałam, że nawet na śliskich po deszczu gliniastych ścieżkach moje buty się nie ślizgały. Ostatni odcinek niebieskiego szlaku, już za Gorcem Kamienickim, był - jak widać na profilu - naprawdę stromy. Na tyle, że poczułam to gdzieś w okolicach kolan. Dobrze sobie zapamiętam te zbiegi po luźnych kamieniach:/
Polana pod Gorcem Kamienickim (c) 250dni
Z mapy (btw świetna mapa GPN 1:30000) wynikało, że na sam koniec czeka mnie około 1 km wzdłuż drogi 968, pod górkę na przełęcz, gdzie zaparkowałam. Czyż nie wspominałam, że "najważniejsze będą ostatnie kilometry biegania"? Nie powiem, troszkę zmęczona już byłam (mało jadłam i picie mi się skończyło), stąd pomysł, aby dołożyć sobie kawałek biegania (to ten "zygzak" na mapce)... 
Początek zbiegu z Gorca (c) 250dni
Myślę, że to był całkiem dobry sprawdzian, jak się mogę czuć na końcówce maratonu. Owszem, nie chciało mi się już biec pod tą przełęcz, ale taka jestem uparta, że biegłam aż dotknęłam klamki auta;) Wyszło 31 i pół kilometra. Zgodnie z zaleceniem fizjoterapeuty, natychmiast po treningu zafundowałam sobie schłodzenie mięśni. Górskie potoki służą temu perfekcyjnie! Schłodzona, rozciągnięta i przebrana, ruszyłam w drogę powrotną.
Miejscówka na rolki przy Decathlonie
Spieszyło mi się, ponieważ czekał mnie... jeszcze jeden trening. Trening poza planem, bo wystąpiłam w roli trenera jazdy na rolkach. A działo się to w ramach wymiany Krakowskiego Banku Godzin - polecam uwadze tą inicjatywę:) A przy okazji, przetestowałam kolejny krakowski asfalt do użytku rolkowego: zamknięta, niedokończona ulica Lema, obok Decathlonu i Plazy. Czy to dobre miejsce na rolki? Szeroko, to plus. Niestety dość brudno na bocznych pasach, poza tym wielu kierowców nie przestrzega tam zakazu ruchu. Asfalt dość szorstki. Podsumowując, ta miejscówka nadaje się tylko na krótkie treningi techniczne.