niedziela, 9 czerwca 2013

113. dzień: 70 km. Spontaniczny double start

Ważny element rozgrzewki: wjazd na metę;) (c) Heniu
Pomimo niedospanej poprzedniej nocy w podróży, znowu nie spałam. A to przejeżdżające samochody, a to dźwięki imprezy, a potem jeszcze deszcz, który chyba wszystkich rolkarzy obudził. Na szczęście nad ranem zaczęło przesychać, zrobiło się zimno.
Ponieważ wszystko na rano sobie przygotowałam, obyło się bez nerwowych działań. Trochę wmuszałam w siebie jedzenie, skończyło się na zaledwie dwóch bananach, małej porcji suszonych owoców i PowerBarze o smaku egzotycznej miazgi. Zazdrościłam tej części naszej drużyny, która miała start później, dopiero po 11. - mogli jeszcze poleżeć w łóżkach;)
Ostatnie dobre rady;) (c) fotomike

Na początku maratonu zastosowałam poradę, którą dostałam tuż przed startem: za wszelką cenę jak najdłużej utrzymać się w najszybszym pociągu. Nawet logiczne, lepiej odpaść z pierwszego pociągu niż od początku nie mieć z kim jechać;) Zatem od startu wsiadłam do pierwszego pociągu. 
Start, gdzie mój pociąg? (c) fotomike

I dobrze się jechało:) Po czwartym okrążeniu jednak zaczął do mnie przemawiać mój wewnętrzny głos rozsądku, upominając mnie, abym jechała bardziej zachowawczo. Więc jak mi dziewczyny odjechały na kilka metrów, nie zdecydowałam się na sprint pościgowy. A szkoda, bo w sumie to wyszło jak zwykle, czyli nie mogę powiedzieć, żebym dała z siebie wszystko. 


Oto dowód nieregulaminowej jazdy;) (c) AMSports
Potem kawałek potowarzyszyłam grupce panów, żeby nie było - pracując sumiennie na rzecz tego pociągu. Nie trwało to długo - ostrzeżenie od sędziów, chociaż po francusku, zrozumiałam doskonale. Na takich zawodach nie tylko kobiety nie mogą jechać razem z mężczyznami, ale nie wolno nawet mieszać się z innymi kategoriami wiekowymi. Poznawali nas po kolorach numerów startowych. 
Mój międzynarodowy pociąg. (c) fotomike
Samotność była chwilowa, zorganizowałam własny pociąg mojej kategorii, składający się z odpadków z pierwszej grupy pościgowej;) W tym pociągu było nas 3, później 4, momentami chyba więcej, ale właściwie tylko ja z Francuzką się zmieniałyśmy na prowadzeniu. Pilnowałam sobie, aby po zmianie nie zostać na końcu grupy, która mogła się rozerwać. Nawet teraz żałuję, że tak często dawałam zmiany, bo kiedy wiozłam się za dziewczynami, wyszły wolniejsze okrążenia. Podczas tego startu nie patrzałam na swoje tętno - to druga rada, którą zastosowałam, i nie opłaciła mi się.
O co chodzi?;) (c) fotomike
Dlaczego? Bo do maksa było daleko, momentami tętno spadało mi do 3. strefy, co na takim wyścigu nie powinno mieć miejsca. Efekt ostateczny był taki, że na mecie czułam niedosyt zamiast wyczerpania.
Prowadzę mój pociąg na połówce. (c) fotomike
Podczas kibicowania naszym zawodnikom, którzy startowali w drugiej turze o 11:15, dowiedziałam się, że o 13:30 startuje jeszcze półmaraton. I ta olśniewająca myśl w głowie: to może by tak się jeszcze przejechać?
To był przedni pomysł:) Chyba jako jedyna na starcie byłam zrelaksowana;) No, może troszkę się martwiłam, że nie zdążyłam się w przerwie po maratonie nawodnić, i nic od śniadania o 8 rano nie jadłam oprócz garstki kwaśnych żelków. Tymczasem ściany nie było. Doskonale mi się jechało, w pociągu, sporo prowadziłam. Drugi start okazał się zaledwie minimalnie wolniejszy od pierwszego, przy niższym tętnie i wyższym poziomie wyluzowania:)

Kilka słów o organizacji i całym Roller Marathon w Dijon. Marny pakiet startowy, składający się z reklamówki, czipa (kaucja 60 euro!), numerów startowych, 2 ulotek i pary najtańszych skarpet biegowych od Decathlonu. Żadnego pasta party, żadnej koszulki, o medalu za ukończenie nie wspominając:( Zamieszanie z liczeniem 19. okrążeń - brak słów. Niektórzy znak "0" na tabliczkach z odliczaniem okrążeń błędnie odczytali jako koniec wyścigu. Część zawodników natomiast zrobiła dodatkowe, 20. okrążenie - pomyłkowo lub "na wszelki wypadek". Nikt nie wie, w jaki sposób wpłynęło to na klasyfikację:(  
Fotka z medalem Haliny na pamiątkę:) (c) fotomike
A po półmaratonie z przerażeniem odkryłam, że zostałam sklasyfikowana... na samym dole listy, z liczbą zaliczonych okrążeń 0 zamiast poprawnych 10. Poszłam złożyć reklamację do biura zawodów. Znowu problem z dogadaniem się po angielsku i udowadnianie, że miałam czipa. Do  końca imprezy nie udało się tego wyjaśnić - problem prawdopodobnie wynikał z podwójnego użycia tego samego czipa. Sędziowie mieli tych protestów całkiem sporą teczkę...
Analiza sylwetki na fotkach... (c) fotomike
Podsumowując cały start, najważniejsza lekcja: znowu jechałam zbyt zachowawczo, bojąc się utraty sił na dalsze kilometry. To tym bardziej bez sensu, że wytrzymałość jest moją mocną stroną, a treningi z wielokrotnymi sprintami w 5. strefie mam przerabiane. Stać mnie było na lepszy, bardziej agresywny start. Któryś z chłopaków dał mi na to taką radę: "przestań myśleć";)
Tu dobrze widać asfalt. (c) fotomike

Co oceniam pozytywnie: przede wszystkim dobrą trasę. Mimo szorstkości i chropowatości, której i tam daleko do Michalovców. Największym atutem trasy jest brak nawrotek, torów, ostrych zakrętów - w sam raz dla tak słabych technicznie jak ja. Bardzo mnie dziwiło, że wielu zawodników było wyraźnie zmęczonych po wjeździe na tą znikomą górkę - ja nie miałam w tym miejscu żadnego problemu i zwykle tu wychodziłam na prowadzenie. Kolejna sprawa: na takich mistrzostwach miałam wyborną okazję potrenować pracę w pociągu, nawet przesiadałam się do szybszego:) Cieszę się, że wystartowałam w połówce - to był doskonały sprawdzian na 5 tygodni przed setką:) Wyposażenie i wyżywienie (w szczególności żelek w połowie maratonu) było ok. Pogoda nam się udała, asfalt rano wysychał, nawet wiatr i późniejszy upał nie dokuczył.

My Garmin:) (c) fotomike
Co powinnam zmienić / poprawić: wyznaczać sobie konkretny cel na każdy wyścig, bez tego trudno się zmotywować. Bardziej wykorzystywać swoje możliwości, tętna i mięśni. Reszta to już drobiazgi: nie zapomnieć o stoperach do uszu i o mojej ulubionej herbacie yerba mate kakaowej, zabrać na wyścig więcej picia (miałam na maratonie tylko buteleczkę 0,33l izotonika, a na połówce już nic). 
Nasze złotko:) (c) AMSports / fotomike

Na koniec gorące gratulacje dla najlepszych naszych reprezentantek! Na podium Mistrzostw Europy stanęły 2 Polki: Halina Igłowska w kategorii F60 na dystansie maratonu oraz Maja Grzanecka w jednej z najmłodszych kategorii na dystansie mini. Tego dnia, wysoko została sklasyfikowana jeszcze jedna Polka, mianowicie Ola Goss zajęła w popołudniowym wyścigu odbywającym się w ramach Pucharu Świata 5 miejsce. Oklaski dla dziewczyn:)