środa, 19 czerwca 2013

103. dzień: 14 km. Wzdłuż Rudawy

Pachnące jaśminowce. (c) LeroyMerlin
Po całym dniu pracy i wielu godzinach podróży samochodem, nie ma to jak pobiegać sobie troszeczkę, prawda?:) Pomimo nie najlepszego obiadu w żołądku (jedzenie poza domem...), żaru lejącego się z nieba, comiesięcznych dolegliwości... Te "przeciwności losu" sprawiły co najwyżej, że nie miałam ciśnienia co do wyrobienia założeń treningowych: tętna, dystansu czy tempa biegania. Po prostu postanowiłam sobie przebiec całą ścieżkę wzdłuż Rudawy, od Błoni do końca. Jedynym celem było znalezienie końca tej ścieżki;) No i dotarłam tam, niedaleko za przecięciem ulicy Zakliki z Mydlnik i za torami kolejowymi znajduje się stacja uzdatniania wody, ogrodzona.  
 
A im dalej, tym lepiej mi się biegło...
Takie bieganie lubię najbardziej. Nie - treningowe, można by powiedzieć. Swobodnie cieszyłam się napływającym wraz z wiatrem i późną godziną chłodem. Płuca wypełniały się powietrzem przesyconym zapachami roślin, wśród których zidentyfikowałam przede wszystkim jaśmin.
Żadnych wyścigów, tylko ścieżka i ja:) 
 
Z ciekawostek, to widziałam lisa (już drugi raz w prawie tym samym miejscu, dość niedaleko Błoni). To fascynujące, jak takie zwierzęta odnajdują się w wielkim mieście;)
Ps. Mój garmin dzisiaj oszalał, co można stwierdzić po mapce rzekomo mojej trasy biegu. Dla wyjaśnienia: w rzeczywistości ten trawnik na środku obrazka przebiegłam prostopadle do ulicy Armii Krajowej;)