piątek, 21 czerwca 2013

101. dzień: 9 km. Dzika Rudawa i kontuzja

Nie od dzisiaj wiadomo, że trening trzeba nieustannie modyfikować. Realizując tą zasadę, postanowiłam co nieco pozmieniać:) Po pierwsze, zwykle trenuję rano, a upały w ostatnich dniach wymusiły nietypowe dla mojego planu, bardzo późne wieczorne treningi; dzisiaj dało się wyjść na bieganie dopiero po 20. Po drugie, w piątki, kiedy przypadają treningi regeneracyjne w 1. strefie, jakoś do tej pory nie wpadłam na pomysł, aby zrealizować taki trening biegając. Dlaczego nie? I po trzecie wreszcie, biegnąc ścieżką wzdłuż Rudawy, biegałam zawsze jej północnym brzegiem, więc dzisiaj sprawdziłam, jak wygląda ścieżka na wale po drugiej stronie. A wygląda dziko:) Trawy sięgały mi miejscami do ramion! To musiało dość śmiesznie wyglądać, kiedy kicałam przez te krzaczory, nie widząc nawierzchni, ukrytej w gąszczu. Ale było fajnie:)
Najdzikszy fragment wału wzdłuż Rudawy. (c) 250dni

A właściwie byłoby fajnie, gdyby nie kontuzja. Kiedyś to się musiało zdarzyć. Skutków ostatniego szlifowania asfaltu nie liczę, bo to tylko stłuczenia. Teraz zdarzyło się coś dziwnego. Zdarzyło się chyba wczoraj na rolkach, nawet nie wiem dokładnie w którym momencie. Dzisiaj musiałam zweryfikować swoje wczorajsze bolesne wrażenie, czy  to jest kontuzja, czy tak mi się tylko wydawało... Dzisiaj podskórny ból w okolicach górnej krawędzi buta rolkowego wrócił niespodziewanie, zmuszając mnie do skrócenia przebieżki...