czwartek, 13 czerwca 2013

109. dzień: 23 km. Rozmyślania treningowe na Błoniach

Powoli zaczyna do mnie docierać, że do wyczekiwanego przeze mnie przez cały rok startu zostało zaledwie 4 tygodnie. Niektórzy chcą się przygotować do startu w maratonie w tym czasie (wpiszcie sobie do wyszukiwarki "przygotowanie do maratonu"), a dla mnie to już finisz przygotowań. Dzisiaj zrobiłam sobie trening łączony: pierwsza część bieganie, druga część technika na rolkach. 

Powinno być odwrotnie, najpierw rolki a później bieganie, czyli kolejność taka jak na triatlonie. Bieganie rozpoczęłam rozgrzewkowym fartlekiem, a potem postanowiłam po raz kolejny spróbować pobiegać krótkie (2-minutowe), mocniejsze interwały. 
Po wcześniejszych problemach z wykonaniem takich treningów biegowych, byłam raczej zrezygnowana. Doszłam do wniosku, że są dwa wyjścia: albo 1. powinnam obniżyć próg LT dla biegania, bo jest zawyżone, co przestawi mi strefy, albo 2. zmusić się do takiego biegu, żeby przełamać ten opór w sobie. 
Tak sobie myślałam i biegłam w kierunku Błoni, smażąc się w popołudniowym słońcu i wspominając obiad (makaron z tuńczykiem w sosie pomidorowym). Zastanawiałam się, dlaczego ludzie tak chętnie biegają wokół Błoni? Może jestem jakaś inna (no faktycznie, nie z Krakowa...), ale nawet pomijając tłok, jest tu tak głośno od ulicy, że nawet alarmów garmina nie słychać. Obserwowałam sobie innych biegaczy, zwłaszcza jakie mają miny podczas biegu;) A może biegać bez patrzenia na tętno i prędkość? Ale czy w ogóle ma sens?
Ćwiczenia koordynacyjne na drabinkach. (c) 250dni

Przybiegłam na parking pod stadionem Wisły w sam raz na rozpoczęcie rolkowego treningu KKSW KRAK. Ostatnie pół godziny treningu męczyłam wciąż jedno ćwiczenie na prawidłowe ustawienie rolki, zamyślając się znowu... rozpamiętując starty w Dijon... plany zawodowe na kolejne tygodnie... albo zastanawiając się, czy na te kilka tygodni przed startem w Seenland nie powinnam zrezygnować z wycieczek w góry i mocno ograniczyć bieganie?