wtorek, 18 czerwca 2013

104. dzień: 25 km. Interwały Ks. Józefa

W Zakopanym od rana ani jednej chmurki na niebie. Bardzo cierpiałam, siedząc cały dzień w sali szkoleniowej i mając świadomość takich okoliczności pogody na zewnątrz... Ale nie było dzisiaj żadnego górskiego treningu ani nawet spacerku. Od jakiegoś czasu staram się dotrzymać zasady naprzemiennych treningów "1 na 1" (jeden dzień na rolkach, jeden dzień biegowy) - dzisiaj wypadło na rolki, wróciliśmy więc czym prędzej do Krakowa, żeby jeszcze przed zmrokiem pojeździć. Zaskoczę: nie na Kolnej:) Wisła od tej strony nieco nam już się znudziła, przestawiliśmy się na trasę wałem wzdłuż ulicy Księcia Józefa. 
 
Wieczorem było już "tylko" jakieś 26st. Żal mi było czasu żeby zjeść coś konkretnego przed treningiem, żal mi było czasu żeby jakieś fotki porobić (a różowe od zachodzącego słońca chmury nad klasztorem wyglądały cudnie), za to zdążyłam zrobić pełną godzinę interwałów. Nietypowo, bo interwały nie były na czas. Zwykle je robię tak: 8 minut w strefie + 2 minuty odpoczynku, ale tutaj nie byłam pewna, na ile minut mi starczy ten odcinek lepszego asfaltu, więc tylko wyznaczyłam sobie miejsca początku i końca interwału. Wyszło podobnie:) Niecałe 8 minut pracy na mniej więcej 1,5 minuty odpoczynku.