czwartek, 18 lipca 2013

74. dzień: 7 km. Tak, 7 km biegania!


Postanowiłam pójść za ciosem i pobiegać dzisiaj z samego rana. Wybrałam pobliską ścieżkę terenową od ul. Filtrowej. Startując spod domu, byłam taka podekscytowana! Wszystko mi mówiło, jak bardzo stęskniłam się za bieganiem. Ale nie starczyło tego uniesienia na zbyt długo;) Najpierw żołądek mi przypomniał, że nie preferuje porannych biegów. Potem się zorientowałam, że biegnę w 4 strefie, czyli w zdecydowanie za wysokim tętnie jak na delikatny fartlek i moją prędkość... W życiu się tak na bieganiu nie spociłam, jak dzisiaj... I do tego robiło się coraz bardziej gorąco... Upiornie. Ale na dwóch nogach! Chociaż nadal prawa nie jest podobna do lewej;) Ciekawe, na ile do moich niekorzystnych wrażeń przyczyniły się nowe lekarstwa, którymi się karmię od wczoraj (to wciąż na tą nogę...). Bo chyba nie chodzi o coś tak banalnego jak odzwyczajenie się od biegania? 
Tak sobie analizuję, wykonując kolejne powtórzenia ćwiczeń na moim niebieskim jeżu. Swoją drogą, takie ćwiczenia równowagi i propriocepcji są doskonałe jako przygotowanie do rolek!