sobota, 27 lipca 2013

65. dzień: 48 km. Interwały rowerowe

Co najlepszego można robić w takie popołudnie? Zasłonić okna i zdrzemnąć się:) A po sjeście - na trening! Oczywiście o tej porze zabieram ze sobą czołówkę,  światełko i odblaski.
Zdecydowałam zamienić dzisiaj rolki na rower. Jazda na rowerze przy nieuchronnie zapadającym zmroku (no dobra, praktycznie to już w ciemnościach...) wydaje mi się mniej niebezpieczna niż jazda na rolkach. No cóż, trening o wcześniejszej porze raczej nie miałby sensu (dopiero po 22., temperatura nawierzchni drogi według wyświetlacza na Ks. Józefa zeszła poniżej 30st.)
Właściwie to pierwszy raz robiłam interwały na rowerze. Wykresy tego treningu bardzo mi się podobają. Serduszko pracowało dokładnie tak jak chciałam, jednym słowem: interwały wyszły perfekcyjnie:) 
W drodze powrotnej miałam jeszcze małą przygodę: mało co nie przejechałam lisa. Tak, rowerem...