niedziela, 14 kwietnia 2013

169. dzień: 42 km. Wpuszczeni w Puszczę

Spędziliśmy dzisiaj w Puszczy Niepołomickiej pół dnia. Najpierw start w I Półmaratonie Po Puszczy, po odpoczynku -uzupełniłam wymiar godzinowy treningu przejazdem na rolkach, oczywiście też po Puszczy. Fantastyczne miejsce na bieganie, i na rolki też! Celem treningu było sprawdzić się podczas długiego biegu na koniec bardzo obciążonego treningowo tygodnia, a dodatkowo przetestować odżywianie na trasie i pobieranie wody. To fascynujące dla mnie jako osoby początkującej w biegach, odkrywać takie szczegóły techniczne jak chociażby korzystanie z paśnika (czyli punktu odżywczego) podczas biegu;) Drugi start w półmaratonie dał mi kolejne, cenne doświadczenia.
Lekcja #1 Efekt narastającego zmęczenia. Ten tydzień był jednym z najdłuższych i najcięższych treningowo, a ja wykonałam plan wyjątkowo sumiennie. Niby nic nie boli, ale widać chociażby po podwyższonym rano  tętnie spoczynkowym, że nie wstałam zregenerowana. Efekt objawił się na trasie półmaratonu w postaci wyższego tętna, niż bym tego chciała (średnio o 6 więcej niż na Marzannie, przy wolniejszym tempie!). 
Lekcja #2 Zlekceważyłam zapotrzebowanie na wodę. Trening dwugodzinny da się zrobić bez picia, zawody - nie. Poza tym zapomniałam, że inne jest zapotrzebowanie na picie podczas zimowych treningów, a inne - gdy temperatura wzrasta (dzisiaj było 12st.). Nie dopilnowałam nawodnienia wczoraj, a rano też nie piłam izotonika. Zabrałam na trasę napój izotoniczny PowerBar (saszetki zostały nam jeszcze po Berlinie), który okazał się paskudny w smaku (podobno miał smak czerwonych owoców). Moje picie z mini-bidoników skończyło mi się na 15. km. Przy okazji nauczka, że nie ma co liczyć na paśniki po drodze - ostatni punkt odżywczy został przesunięty z 15. na 17. km, co wprawiło nie tylko mnie w konsternację;)
Lekcja #3 Błędy odżywiania. Wczoraj popołudniu za dużo białka (stek!). Dzisiaj rano za mało węglowodanów (bo nie chciałam biec z przepełnionym brzuchem). Nie miałam problemów z brzuchem, ale za to rozbolała mnie głowa na trasie. 
Lekcja #4 Wyposażenie trzeba wypróbować przed startem. Dzisiaj testowałam mój nowy pas biodrowy z mini-bidonikami (2x 200ml) i kieszonką. Już na 1. km okazało się, że to nie jest dobra dla mnie konstrukcja, i zatęskniłam za moim camelbakiem. Pas najzwyczajniej przesuwa się podczas każdego kroku, a koszulka pod nim się zwija. Drugim elementem, który wymaga dopracowania, jest prowadzenie kabla od mp3.
Lekcja #5 Nie sugerować się tempem innych zawodników (czyli to samo, na co zwróciłam uwagę na Marzannie). Na pierwszym km sporo osób mnie wyprzedziło, w tym też tacy, którzy nie wyglądali jakby potrafili biegać. To deprymujące;) Wystarczyło jednak poczekać na ostatnie kilometry, gdzie mijałam wielu już tylko idących do mety czy zaledwie truchtających.
Radość mety:) (c) fotomike

Ostatecznie, radość wbiegania na metę jest taka sama. Cudowna, słodka, wzruszająca:) A tu końcówka trasy była ułożona idealnie do finiszu: z daleka widoczną metą, lekko w dół:)