poniedziałek, 29 kwietnia 2013

154. dzień: 6 km. Bieganie na czczo

Bardzo lubię poranne treningi. Nie mam problemów z wstawaniem o świcie (a czasem i przed). Trening przed pracą dodaje mi energii, a po pracy nie zawsze mam dość motywacji. Poranki są zwykle rześkie, chłodne i pogodne. Na trasie rolkowej jest najmniej ludzi. Same zalety. Jeden minus: jak tu zaopatrzyć organizm w energię niezbędną na trening? 
Zwykle moje pierwsze śniadanie to solidna porcja musli z owocami, orzechami i jogurtem (przepis wkrótce w zakładce "O jedzeniu").  To około 400-480 kcal, czyli zdecydowanie za dużo na obciążanie żołądka tuż przed treningiem. Jakiś czas temu odkryłam patent na lekką, rozgrzewającą rankiem przekąskę: porcja kisielu owocowego z pokrojonym drobno bananem. Sprawdza się przed rolkami, natomiast przed biegiem - różnie bywa. 
Ścieżka biegowa pod domem. Nie mieszkam na wsi;) (c) 250dni
Testując różne rozwiązania pokarmowe przed treningiem, które miały zapobiec problemom na trasie, wpadłam dzisiaj na pomysł: a może by tak w ogóle bez jedzenia?
Trasa przebiega w bezpośrednim sąsiedztwie mojego domu, to tak na wszelki wypadek. Nie zdążyłam jednak dobiec do granicy, po której zrobiłoby mi się słabo. Żołądek odezwał się pierwszy;) Przebieżkę uznałam na rozgrzewkę i dokończyłam trening ćwiczeniami w domu. Nie odkryłam cudownego sposobu.
Najczęściej powtarzane porady to: jedzenie 2-3 godziny przed treningiem (wyklucza treningi wcześnie rano), robienie rozgrzewki ok. godzinę przez właściwym biegiem (dobre przed startem a nie przed porannym treningiem). Pomysły typu "pij wodę z miodem i cytryną", "jedz więcej błonnika" - nie działają; a opcji "skróć treningi" nie biorę pod uwagę;)