niedziela, 24 marca 2013

190. dzień: 21 km. Marzanna - czy to wreszcie wiosna?

Miałam na dzisiaj zaplanowany łagodny trening. Niestety cotygodniowe rolkowe zajęcia na hali już się skończyły w ostatnią niedzielę. Chociaż uważałam, że start w pierwszym półmaratonie po zaledwie 8 tygodniach od rozpoczęcia przygody z bieganiem to zdecydowanie za wcześnie, to jak naiwna dałam się namówić (Zby, to twoja sprawka!) na udział w X Półmaratonie Marzanny. No i się stresowałam:( Postanowiłam sobie przebiec jak najspokojniej, zacząć powolutku, zwalniać na podbiegach, aby całość odbyła się w strefie komfortu i starczyło sił do końca. I tak było, biegłam uśmiechnięta i nawet starczyło sił na przyspieszenie na ostatnich metrach, co uważam za istotny wyznacznik jakości treningu:) Pogoda jak widać na fotkach bardzo słoneczna, jak na wiosnę przystało, ale za to temperatura iście zimowa (-10st.) Najważniejsze wnioski po tym starcie.
Tuż po wyprzedzeniu zająca:) (c) AniaK

Lekcja #1 Warto mieć prywatną obsługę na zawodach. Przechowanie podczas biegu kluczyków do auta, pilnowanie kurtki i przyniesienie ubrań na zmianę na metę, zrobienie zdjęć, dopingowanie... dzięki Misiu:)
   
Lekcja #2  Łagodny początek może się opłacić (biegi to nie zawody rolkowe, gdzie tuż po starcie formują się pociągi). Wprawdzie jeszcze zanim wybiegliśmy z Błoni mała konsternacja, bo balonik zająca na 2:00 mnie wyprzedził, ale mówię sobie: nie daj się podpuścić, trzymaj się swojego tętna i biegnij według garmina:) Balonik myknęliśmy ze Zby chyba na 6. km.Spowolnienia na podbiegach odbijałam sobie na zbiegach (mięśnie wyćwiczone na rolkach tu się przydają). Za 10. km już byłam zadowolona ze swojej strategii i musiałam się powstrzymywać aby nie pokicać za Zby który po żelku dostał speeda, "poszalałam" z prędkością dopiero na ostatniej prostej, wyprzedzając z 50 osób:)



Ostatnie okrążenie na Błoniach, stąd uśmiech:) (c) fotomike
 Lekcja #3 Nauczyć się posługiwać paśnikami czyli jak skorzystać z napojów na punktach odżywczych. Specjalnie nie zabrałam na trasę nic do jedzenia ani do picia. W takim tłoku (ok.2000 startujących) to dobra okazja do nauki. Po pierwsze, trzeba skomunikować się wzrokowo z wybranym wolontariuszem, dając mu znak "od ciebie chcę ten kubeczek". Po drugie, nie wylać zawartości kubka na siebie. Ja sobie pierwszy kubek wylałam na buta;)  Drugi był za zimny do picia, a na trzecim punkcie dostałam wodę w butelce, której nie mogłam odkręcić w śliskich rękawiczkach;)
Mega szczęście:) (c) fotomike

Emocje, które towarzyszyły mi na mecie: czułam się fantastycznie i wspaniale:) Nieważne miejsce w klasyfikacji, ukończyłam mój pierwszy tak długi bieg, bez zmęczenia, i w dodatku z symbolicznym wynikiem poniżej 2 godzin:) No dobra, przyznam, że popłakałam się na mecie ze szczęścia:)