czwartek, 3 października 2013

Kilka Dni Po

Szlak do Jarząbczej Doliny (c) 250dni
 
Naczytałam się, jak to Kilka Dni Po (maratonie oczywiście) ludzie się pokładają, schodzenie po schodach jest mission impossible i takie tam. O ile tuż za metą, gdzie trzeba było przejść w spokojny marsz, czułam przez kilka(-naście) minut bardzo dziwne napięcie w całych nogach, to już po umyciu i przebraniu się pozostało tylko lekkie spęcznienie przedniej części stóp.
Szlak na Błyszcz (c) 250dni
Obwiniam o to skarpety kompresyjne, już wcześniej czułam, że w tej części stopy są niewystarczająco obcisłe; a na takim dystansie się to ostatecznie potwierdziło. 
 
No to czekałam na jakieś dramatyczne wrażenia przy poniedziałkowej pobudce. A tu nic, normalnie wstałam, założyłam buty na obcasie, zeszłam ze schodów i w pracy również nie skorzystałam z windy jak zwykle:) Normalnie funkcjonuję, chociaż może świeżością bym tego nie nazwała. Poniedziałek Po był dniem świętowania, głównie kulinarnie:) 
Szlak w Starorobociańskiej Dolinie (c) 250dni
 
We wtorek Po już miałam ochotę wyjść na luźny trening, ale zdecydowałam się jeszcze poczekać... na większą ochotę;) W środę Po już się nie powstrzymałam, przejażdżka na rolkach musiała być. Bardzo spokojnie, z dbałością o technikę. Chociaż wolałabym, żeby to już były nowe rolki... 
 
Zejście do Doliny Chochołowskiej (c) 250dni
A w czwartek Po zorganizowałam sobie prezent: wycieczkę w Tatry. Cel: mało popularne szczyty w Tatrach Zachodnich Błyszcz (2159) i Bystra (2248 m npm). Trafiła mi się fantastyczna pogoda, chociaż zmarzłam przeokrutnie, raz na szczycie Bystrej, gdzie chciałam przycupnąć na mały odpoczynek i kanapkę, a drugi raz... zjeżdżając na rowerze Doliną Chochołowską. Nie pobiegałam za dużo, raz że miejscami na trasie było ślisko (to niżej) a dwa że szlaki w tych okolicach nie są do tego najlepsze, sporo luźnych kamyczków i żwirku (to wyżej). Poza tym, to nie żaden trening tylko 30 km regeneracyjnej wycieczki biegowej:) Jak zwykle załączam trochę impresji z tego wyjazdu...
 
Trasa wycieczki - część z buta
Oczywiście wciąż mocno przeżywam weekend w Berlinie, uśmiecham się na samą myśl o tym. I nadal nie do końca dowierzam, że zrobiłam wszystko to, co sobie prawie rok temu wymyśliłam:) Są to tak świeże wrażenia, że wstrzymam się jeszcze z podsumowaniem mojego projektu i oceną planu treningowego - chciałabym to zrobić na chłodno. Jeszcze nie wpadłam też na pomysł, co mogłoby być moim wyzwaniem na przyszły rok... bo ta idea musi być równie spontaniczna i ambitna, co tegoroczny Double Start w Berlinie:)

 
Ps. Dręczy mnie to od niedzieli... mężczyzna, który biega maratony, zwie się maratończykiem. A kobieta? Jak mam się teraz tytułować;)?