niedziela, 6 października 2013

"Roztrenowanie" na Biegu Trzech Kopców

Start z łąki - Kopiec Krakusa (c) AniaŚ
Otwieram oczy przed szóstą rano z przerażającym pytaniem w głowie: gdzie jestem i gdzie dzisiaj startuję? Wiem co to oznacza, i czuję to cała, że nie powinnam. Mój organizm woła o czas odpoczynku, o porę na prawdziwe roztrenowanie, a ja mu każę znowu stawać na linii startu. Ale jak to ja, nie potrafiłam sobie odmówić. Zasadniczym argumentem "za" Biegiem Trzech Kopców miało być zapoznanie się z ciekawą trasą, pozwiedzanie tras biegowych w mieście.
Jeśli chodzi o organizację, obawiałam się, że porównania do zeszłotygodniowego Berlina będą się same nasuwały.


Tak ładnie, a mi się nie chce... (c) sevencoins.pl
Niestety, krakowski ZIS nie dopracował kilku szczegółów, jak chociażby toalety (4 kibelki na parterze szkoły na 2300 uczestników to zdecydowanie za mało; dlaczego nie postawili toitoi w okolicy strefy startu?!?) i nie popisał się zawartością pakietem startowym czy sponsorami (nawet wczoraj w Jaśle było więcej nagród do wylosowania!). Już ucieszyłam się na widok damskich koszulek, ale od rana zabrakło mniejszych rozmiarów.
Uśmiech, to chyba blisko mety;) (c) fotomaraton.pl
Start z łąki, która zwężającymi się taśmami wyprowadza uczestników wąskim tunelem na trasę. Na początku masakra: usiłuję się rozbiegać, rozpędzić, niemalże wpadam na jakiś betonowy słupek, przepycham się, najpierw łagodnie, potem nawet łokcie idą w ruch. Sorry, trzeba było się inaczej ustawić na początku... Jestem zniesmaczona, nie mogąc rozwinąć skrzydeł na takim zbiegu. Dopiero za Kładką Bernatka mam wrażenie, że peleton się rozciągnął. Kolejne rozczarowanie, masa ludzi mnie na tym płaskim odcinku wzdłuż Wisły wyprzedza, a ja zerkam na garmina i dochodzę do wniosku, że mając przed sobą jeszcze podbiegi w terenie, nie mam powodu zmuszać się do biegu w tempie poniżej 5'/km. Szkoda, że nie zapoznałam się wcześniej z trasą (na stronie też zabrakło też profilu). Podbiegi robiłam bardzo asekuracyjnie.
Rolkarze z medalami... za bieg;) (c) AniaŚ/Zby
Ale porażka, to jest bieg górski?!? Asfalt, chodniki i kostka ciągną się bez końca, a ja w swoich trailowych asicsach... Miałam dzisiaj rozkoszować się biegiem w terenie, a ostatecznie, jedyną moją motywacją było... mieć to jak najszybciej za sobą. Podobnie jak wczoraj, nie chciało mi się totalnie, nic nie mogło wykrzesać ze mnie oparów motywacji.
Dzisiaj też pudło, a co;) (c) AniaŚ
Nie będę jakoś specjalnie chwalić się tym "występem", bo nie podeszłam do tego sportowo. To nie jest trasa dla mnie: pierwszego zbiegu nie mogłam wykorzystać ze względu na tłok, a późniejsze łagodne podbiegi okazały się dla mnie jakieś nieprzyjemne, już chyba wolę maszerować w stromym terenie.
Koniec końców, już wieczorem jakoś nabrałam chęci na powtórkę za rok, aby poprawić wynik;) Cieszę się, że odwiedziłam miejsca, których nie znałam. No i ruszyłam się z kanapy;) Jestem w szoku, że z takiego niechciejstwa wyszły mi całkiem niezły wynik (01:09) i dość wysoka pozycja (kobiety open 53/395, K30 22/155).