sobota, 9 marca 2013

205. dzień: 21 km. Bieg o Złote Gacie

Mój pierwszy samodzielny start biegowy, na dystans 10 km. Bieg w Brzeszczach okazał się całkiem sporą i sympatyczną imprezą. Temperatura blisko zera, wilgotno, nieprzyjemnie, na terenowej części trasy błoto. Moje refleksje po biegu:
Na trasie. (c) Bieg Brzeszcze

Lekcja #1 Organizacja przed startem! Zapomniałam zabrać muzyki na trasę, za mocno zawiązałam sobie buty (a i tak mi się sznurówka na 8. km rozwiązała), nie zdążyłam zrobić rozgrzewki...

Lekcja #2 Niepotrzebna spinka na wynik. Bardzo chciałam dobiec do mety z wynikiem poniżej godziny. Tak się na tym skupiłam, że początek pobiegłam zdecydowanie za szybko (wiadomo, owczy pęd biegaczy...), na chwilkę tylko weszłam w 4. strefę, i potem do końca się męczyłam ze zbyt wysokim tętnem. Na mecie dobiłam się szybkim finiszem i ponoć miałam nieciekawą minę, odbierając medal za metą;) Ale z 53" jestem zadowolona:)

Lekcja #3 Gorąca herbata. To przyzwyczajenie z górskich wycieczek, ale termos pełen gorącej herbaty z sokiem malinowym okazał się genialnym wynalazkiem również przy okazji imprez biegowych.

Lekcja #4 Gorący prysznic, zakończony krótkim schłodzeniem. Dzięki temu patentowi nie mam nigdy zakwasów, albo przynajmniej jestem o tym przekonana;)

Lekcja #5 Podpatruję organizację zawodów pod kątem naszych imprez rolkowych. Minusem organizacji w Brzeszczach były długie kolejki w biurze zawodów i przy wydawaniu posiłków, oraz usytuowanie mety tuż za zakrętem, natomiast plusem: wykorzystanie hali sportowej oraz nazwa biegu. Zwycięzcy biegu dostali prawdziwe Złote Gacie:)

W planie treningowym bieganie W2B przez 2 godziny, więc po powrocie do domu wybrałam się jeszcze na przebieżkę po tzw. dużej  pętli po okolicy.