niedziela, 8 września 2013

22. dzień: 38 km. Czerwone flagi

Trasa rolki po wale wiślanym
Po modyfikacji planu, w dniu "po wyścigu" nie ma pracy na tętnie. Do zrobienia wyłącznie technika, trochę spokojnego rozjeżdżenia. Pomyślałam sobie, że w niedzielne popołudnie na trasie wzdłuż Ks. Józefa będzie luźniej niż od strony Kolnej. Jeśli tu było luźniej, to nie chciałabym widzieć, co się działo na Kolnej. Uwielbiam te rodzinne wycieczki rowerowe, na których obowiązuje następujący standard: tatuś klika w telefonie i nie patrzy na drogę, mamusia wrzeszczy na dziecko "uważaj" zamiast nauczyć trzymania się prawej strony, a wszyscy muszą jeździć parami obok siebie. Ja już nie mówię, że potrzebuję do jazdy technicznej ponad 2 m szerokości asfaltu, ale czy tak trudno wyobrazić sobie, że są na ścieżce inni, szybsi uczestnicy niedzielnych wycieczek? Zniechęciłam się, trening dokończyłam na rowerze. No i dobrze, bo chyba coś tam znowu czuję w tych moich nieszczęsnych ścięgnach prostowników stopy. Czuję też niektóre mięśnie w udach, dziwne, czyżby po wczorajszym bieganiu?
Krótka trasa na rower przez lotnisko
W ogóle ostatnio dotykają mnie różne dolegliwości, włącznie z takimi, z którymi nigdy wcześniej nie miałam do czynienia. Bóle mięśni, głowy, barku, kolana (i to lewego, a przecież wszystkie urazy dotyczyły prawego). Problemy związane z trawieniem: kolka, niestrawności, brak apetytu, nadwrażliwość a nawet nietolerancja wielu pokarmów. Problemy z zasypianiem (nawet na zmęczeniu). Do tego niespecjalny nastrój i samoocena. Zmusiłam się do takiego podsumowania po lekturze artykułu z Runner's World (czerwcowe wydanie, dołączone do pakietu startowego z Festiwalu Biegowego) o sygnałach, które wysyła organizm, gdy potrzebuje odpoczynku. Symbolicznie sygnały te autor oznacza jako "czerwone flagi", a ich ilość wyznacza zbliżanie się do niebezpiecznych granic wytrzymałości. 
Ciekawy artykuł ze starej gazety (c) 250dni

Dopiero dzisiaj dotarło do mnie, że permanentnie ignoruję moją największą czerwoną flagę. Do pewnego momentu treningi uważałam za odskocznię, oderwanie się i relaks psychiczny od stresów zawodowo - finansowo - osobistych. Ostatnio jednak te stresy urosły tak bardzo, że choćbym nie wiem jak udawała, że da się to oddzielić - mój organizm fizycznie to przeżywa. I objawia się to również na treningach. Przetrenowanie z obciążenia psychiki. Nie odwrotnie. Nie chcę się już więcej o tym rozpisywać, więc koniec smęcenia:)